Historia Batalionu

  

Początki oddziału


Relacja kpt. Adama Borysa o początkach oddziału. Materiał warsztatowy (maszynopis) do wywiadu opublikowanego w Przeglądzie Technicznym nr 36/1980,Warszawa 1980. Zbiory AAN (Akta Piotra Stachiewicza).

Adam Borys ps. "Pług" dowódca Batalionu ParasolNie należy zapominać, że jednym z nielicznych w Europie teoretyków wiedzy wojskowej lat trzydziestych z zakresu walki w mieście – a do takiego charakteru działań miała być przede wszystkim przygotowana nowo organizowana jednostka – był Polak, płk Stefan Rowecki, późniejszy pierwszy dowódca Armii Krajowej, znany pod pseudonimem „Grot”.

Opublikował on zresztą obszerną pracę na omawiany temat, sięgając głównie do interesujących wówczas doświadczeń teatru działań rewolucyjnych w ZSRR i Niemczech.

Oczywiście, charakter zamierzonych działań pod okupacją w kraju, a więc nie przy użyciu jednostek armii regularnej, stanowiących główny temat w pracy Roweckiego, ale przy użyciu wolontariuszowskich w znacznym stopniu grup szturmowych, nie pozwoliłoby na bezpośrednie przejęcie takich receptur [tj. sposobu walki]. Przygotowujący się wraz z nami do działań dywersyjnych na zapleczu wroga nasi ówcześni alianci zachodni, […] utworzyli centrum szkoleniowe dla jednostek specjalnych o dość dalece zróżnicowanym programie, który cechował  jednocześnie daleko idący uniwersalizm.

Dla przykładu, ja byłem oficerem artylerii i ta specjalność wojskowa brana była pod uwagę w odniesieniu do mego ewentualnego przeznaczenia bojowego, w zależności od sytuacji na froncie, ale uzyskałem jednocześnie uniwersalne i unitarne wyszkolenie z zakresu działalności dywersyjnej. […] lądując w kraju w dniu 2 października 1942 r. przywiozłem ze sobą dostateczny zasób wiedzy teoretycznej i praktycznej aby z kolei przekazać go moim podkomendnym. Co też się stało i sprawdziło w praktyce.

Drugim elementem, wymienionym przeze mnie uprzednio, był dobór żołnierza. Jak wiadomo, wyjściową podstawą kadry dowodzonego przeze mnie oddziału byli harcerze. I to nie był przypadek. Harcerstwo zawsze było kuźnią charakterów, a cechy wyrabiane w jego szeregach stanowiły cenny i niemożliwy do pominięcia kapitał, zarówno w pryzmacie oceny zbiorowej jak i indywidualnej u przyszłych żołnierzy jednostki. […]

Proces przeniesienia podstawowej i specjalnej wiedzy wojskowej w szeregi oddziału wymagała również pomocy ze strony profesjonalistów tej branży. Dlatego musiałem również zestawić kadrę instruktorską, w skład której weszli oficerowie i podchorążowie poszczególnych specjalności wojskowych, ale już spoza kręgów harcerstwa. Byli to ludzie o dłuższym już stażu konspiracyjnym i o sprawdzonym zakresie wiedzy wojskowej określonej specjalności.[…]

W życiu codziennym oddziału, w toku jego szkolenia oraz prowadzonej walki, rejestrowane początkowo różnice środowiskowe tych dwóch odmiennych przekrojowo zespołów ludzkich szybko się zacierały. Harcerze czuli się coraz bardziej żołnierzami, a wojskowi lepiej czuli i rozumieli harcerstwo.